Notatki z dobrego okresu
#1
Nigdy nie myślałem, że coś takiego w ogóle napiszę. Zawsze byłem tym, co się nazywa „facetem od pracy rękoma”. Monter, hydraulik, złota rączka – jakkolwiek. Praca była ciężka, ale uczciwa. Wiedziałem, na co mnie stać, a na co nie. Aż do tamtego czwartku, kiedy szef wezwał mnie do biura i powiedział, że „reorganizują strukturę”. Mówiąc prosto: redukcja. Mój świat się zatrzymał. Miałem ratę za mieszkanie, rachunki, żonę Małgosię, która i tak ledwo wiązała koniec z końcem w sklepie, i dwójkę dzieciaków w podstawówce. Strach, który wtedy poczułem, to było coś fizycznego, jak gula w gardle, która nie pozwalała oddychać.
Przez pierwszy tydzień udawałem przed wszystkimi, że szukam nowej pracy. Wysyłałem CV, ale odpowiedzi nie było. Małgosia patrzyła na mnie tym swoim zmęczonym, ale wiernym spojrzeniem i mówiła: „Jakoś to będzie, Staszek”. A ja wiedziałem, że nie będzie. Zaczynałem już liczyć, co sprzedać. Komputer stary, ale dzieci go potrzebowały do szkoły. Telewizor? Nawet za niego dużo nie wziąłbyś. Siedziałem tak wieczorami, po ciemku, żeby prądu nie marnować, i przewijałem bez celu telefon. Szukałem czegokolwiek. I tak, zupełnie przypadkiem, trafiłem na reklamę. Mówiła coś o możliwościach. Postanowiłem spróbować. Nigdy wcześniej nie miałem do czynienia z takimi rzeczami, ale desperacja to silny motor. Pobrałem vavada kasyno app na swój wysłużony smartfon, myśląc, że to będzie kolejna głupota, na którą stracię może te ostatnie sto złotych.
Początki były… żałosne. Wrzuciłem sto złotych, te ostatnie, które odłożyłem „na czarną godzinę”. I przepadły w ciągu piętnastu minut w jakimś automacie, którego zasad nawet nie rozumiałem. Poczułem taki wstyd, taką złość na siebie, że aż mnie mdliło. To było jak kopnięcie leżącego. Ale coś we mnie nie pozwalało odpuścić. Może ta sama desperacja? Przeszedłem do gier stołowych. Ruletka. Postawiłem dziesięć złotych na czerwone. Czarne. Straciłem. Znowu dziesięć. Straciłem. Zostało mi może z pięćdziesiąt. Pomyślałem: „Staszek, jesteś idiotą”. Ale już to zrobiłem. Wrzuciłem te pięćdziesiąt na liczbę, którą lubiła moja córka – siedem. Bez żadnej logiki, tak, ot, sobie. I wiecie co? Kula wskoczyła na siódemkę. Nagle na ekranie zobaczyłem kwotę, która wydała mi się nierealna. To nie były miliony, ale dla mnie w tamtej chwili – majątek. Tyle, żeby spokojnie zapłacić ratę i rachunki, i jeszcze zostało.
Moje serce waliło jak młotem. Wycofałem połowę od razu. To była pierwsza, najważniejsza lekcja: wycofywać, kiedy masz. Druga połowa została. Zacząłem grać ostrożniej, jakby instynktownie. Nie ścigałem się, nie stawiałem wszystkiego na jedną kartę. Traktowałem to jak… jak pracę na akord. Złapałem swój rytm. W vavada kasyno app polubiłem jedną, konkretną grę – blackjack. Tam trzeba myśleć, tam jest jakaś logika. Nie zawsze szło dobrze. Bywały dni, że traciłem te „zabawkowe” stawki, które sobie wyznaczyłem. Ale bywały też takie, że czułem ten dreszczyk, kiedy krupier przekracza dwadzieścia jeden, a ja stoję z osiemnastoma punktami. Najfajniejszy moment? Kiedy uzbierałem tyle, że mogłem bez mrugnięcia okiem zapłacić za wycieczkę szkolną dzieciaków w góry. Kasia i Tomek tak się cieszyli, tak piali, że tata „dostał premię z dawnej pracy”. Małgosia popatrzyła na mnie wtedy dziwnie, ale w jej oczach zobaczyłem ulgę. Prawdziwą ulgę.
Czy to było mądre? Nie wiem. Dla wielu pewnie nie. Ale dla mnie w tamtym momencie to była deska ratunku. Nie zbawiłem się, nie odnalazłem złotej żyły. Odnalazłem jednak odrobinę pewności siebie i oddech finansowy. To pozwoliło mi przetrwać najgorsze miesiące, znaleźć w końcu nową, gorszą pracę, ale już bez tej panicznej presji. Czasem, bardzo rzadko, zaglądam do tej vavada kasyno app, żeby zagrać symboliczną złotówkę na pamiątkę. I zawsze myślę o tej jednej, desperackiej siódemce. To był mój szczęśliwy numerek. I choć gra to nie jest sposób na życie, to w moim przypadku była to krótka, potrzebna przystawka, która dała mi siłę, żeby znów stanąć na nogi. Dziś patrzę na to jak na dziwny, trochę wstydliwy, ale ważny rozdział. Rozdział, w którym szczęście, choć na chwilę, uśmiechnęło się do robotnika, który już prawie stracił nadzieję.
Zitieren




Benutzer, die gerade dieses Thema anschauen: 1 Gast/Gäste